Wielkie łowy – w śnieżnym lesie ,
Gdzie od zwierza aż się roi.
Trąbka sygnał w knieję niesie –
Już myśliwych linia stoi.
To jest sygnał dla nagonki –
By ruszała w miot z hałasem,
I kołatki – krzyki – dzwonki,
Już zatrzęsły śnieżnym lasem.
Bo ruszyła się gromada
Równą „sztrajfą" przez wykroty.
Od ich krzyków okiść pada
Zatykając luf wyloty
Dzikarze się odezwały –
Jeszcze chyba „nosem” gonią.
Szczeka duży, piszczy mały,
Podniecone dziczą wonią
A za chwilę – pełnym głosem
Już „na oko” oba grają.
Ale dziki ufne w siłę
Ruszyć z miejsca się nie dają.
Taki koncert u myśliwych
Powoduje serca bicie.
Lecz niektórzy niską gałąź
Upatrują... sobie skrycie.
A tymczasem przez lizjerę
Drobny zwierz ucieka chyłkiem.
Zając kica, lis sznuruje,
Skaczą sarny z białym tyłkiem.
Ale żaden strzał nie pada.
Dziś jest pierwszy strzał do dzika!
Więc spokojnie ta gromada
W inny miót – z tego – pomyka.
Wtem nagonki krzyk się wzmaga.
Dziki wreszcie się ruszyły –
Ale krzyk ten nie pomaga,
Dziki pędzą m – lecz na tyły!
Ujadanie naszej psiarni
Coraz bardziej cichnie w lesie,
A wieść, że to koniec gonu,
Smutnym tonem trąbka niesie.
Bo nie zawsze Święty Hubert
Dla Nemrodów jest łaskawy.
Instynkt zwierza, nos i uszy,
Pozwolą mu wyjść z obławy.
Sas (Stanisław Stupnicki)